Obserwatorzy

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

ONE-SHOT Z LARRYM.

Sobotnie popołudnie. Siedze  salonie, opatulony ciemno-niebieski kocem, z gorącym kubiem kakao w dłoniach. Czemu on mi to zrobil? Czemu on... on mnie tak zranil. Ja go kochalem, a on .. a on sie mna bawil. Do dzis pamietam jego slowa "Harreh, przepraszam ale nie kocham Cie juz.. kocham Eleanor". Te slowa tak bardzo mnie zabolaly... z bolem wspominalem dzien w ktorym sie poznalismy.

------

" Spacerowalem sobie samotnie po parku. To byla codziennosc. Bylo dosc ciemno wiec nie widzialem w ktora strone ide. Mimo trudnosci z widzeniem zobaczylem jakas postac siedzaca skulona na lawce. Postanowilem podejsc. Gdy bylem dosc blisko uslyszalem ze ta osoba placze. Usiadlem obok tego kogos, i z troska zapytalem: przepraszam, czy cos sie stalo?. Owa osoba lekko drygnela i podniosla wzrok na mnie. Zauwazylem ze to chlopak. "N-nie nic s-ie n-n-nie stal-lo" cicho załkal, ponownie chowajac twarz w dloniach. Nie wiedzialem co zrobic wiec jedyne co przyszlo mi na mysl to go przytulic. Delikatnie przysunalem sie do chlopaka i polozylem dlon na jego plecach. Po chwili poczulem jak jego glowa laduje na moim ramieniu a jego lzy mocza moja koszule. Nie mialem nic  przeciwko. Delikatnie przycisnalem ramionami chlopaka do siebie cicho szepcac "shhh.. juz nie placz. Bedzie dobrze.." . Chlopak lekko podniosl glowe wycierajac mokry policzek rekawem od bluzy, poczym spojrzal na mnie i powiedzial "juz nic nie bedzie dobrze.... ona... ona odeszla..." i znow zauwazylem ze po jego policzku splywaja lzy. " ale kto odszedl? ". "M-moj-ja ... moja m-ma-mama. " i wtedy to ja sie tez rozplakalem. "Cz-czemy pla-placzesz?" Zapytal mnie cicho. "Nie wiem... gdy uslyszalem od ciebie ze twoja rodzicielka odeszla to cos we mnie peklo..." poczulem jak chlopak polozyl swoja dlon na mojej i lekko ja scisnal. "M-moge poznac t-twoje imie?". "Harry... jestem Harry.". "Dziekuje ci Harry. " . "A czy JA moge poznac twoje im..", "Louis."

---------

Poczulem jak slone lzy splywaja po moich policzkach. Delikatnie je starlem i wstalem z kanapy, poczym skierowalem sie do kuchni. Usiadlem na stolku przy stole... wspomnienia znowu wracaly.. Z rozmyslen wyrwal mnie telefon. Wstalem ze stolka i podszedlem do stolika gdzie lezal telefon. Dzwonil Liam.
-Harry.. nareszcie odebrales.-
-NIE.CHCE.Z.NIKIM.ROZMAWIAC!- wysyczalem cicho przez zeby.
-Harry blagam Cie nie rozlaczaj sie... chce ci pomoc.-
-Pomoc? Mi? A niby w jaki sposob... bo jakos mi sie nie wydaje ze masz wehikul czasu....-
-Harry, prosze cie... przestan. Ja chcialem ci...-
-No co chciales? No co? Nie gadaj znowu ze chciales mi pomoc bo to nic nie da! Dajcie wy mi wszyscy swiety spokoj!- i sie rozlaczylem, poczym rzucilem telefonem o sciane. Nikt nie mogl mi pomoc... Nikt nie  pomoze mojemu zlamanemu sercu. Uslyszalem dzwonek do drzwi. No japierdole czy oni nie moga mi dac spokoju?! Nie chetnie podszedlem do drzwi poczym je otworzylem a to co zobaczylem, a raczej kogo sprawilo ze serce zaczelo mi bic ze zdwojona sila. To byl on...
-Harreh....-szapnal cicho, poczym chcial zlapac mnie za reke ale szybko ja odsunalem i spojrzalem na niego ze wsciekloscia.
- Po chuj tu przylazles? Zeby znow zrobic mi nadzieje, a potem znowu mnie zostawic? Spierdalaj...-
-Harreh, ja chcialem...-
-No co chciales... no slucham... wybaczenia? Szansy? Haha niedoczekanie twoje. Co ty se myslisz ze wybacze ci, a ty znow bedziesz sie mna bawil? Ty wiesz jak ja sie czulem gdy wypowiedziales te trzy slowa? Te trzy zjebane slowa ktore zabolaly mnie tak bardzo. A wiesz jak czuje sie teraz? Jak jakas zabawka ...ale nie Lou, nie dam sie omotac drugi raz.. mimo ze nadal Cie kocham to i tak nie chce cie widz...-i wtedy znow od kilku tygodni poczulem smak jego ust. Chcialem go odepchnac ale jakas tam czesc mnie zabraniala mi to uczynic. Oddalem mu sie. Poczulem jak lekko lapie mnie wpasie, nadal mnie calujac wchodzi do domi, noga zamyka drzwi i przyciska mnie delikatnie do sciany. Tak bardzo mi go brakowalo. Nagle oderwal sie ode mnie, spojrzal na mnie, i cicho zapytal:
-Hazz, co ja mam zrobic zebys mi kiedykolwiek wybaczyl?-
Ja delikatnie dotknalem jego policzka, pochylilem sie delikatnie do jego ucha i cicho szepnalem:
KOCHAJ MNIE, OPIEKUJ SIE MNA I NIE POZWOL ZEBY KIEDYKOLWIEK MNIE SKRZYWDZONO.

--------------------------
Hej słonka. Dzisiaj w nocy wymyśliłam shota z Larry'm. Jest to moj pierwszy one-shot. Nie wyszedl mi zbyt dobry.... Przepraszam ze jest krotki ale nie mialam zbytniej weny. Jesli sa jakiekolwiek bledy, to przepraszam ale trudno jest dodawac notki z telefonu. Mam nadzieje ze shot wam sie spodoba.

6 komentarzy: