Witam Was. Bardzo, ale to bardzo Was przepraszam za prawie dwumiesięczną nieobecność. Mam nadzieję, że jeszcze tu jesteście, i mi wybaczycie to, że nie dodawałam tu niczego dość długo. Jeszcze raz Was przepraszam. Tak więc, przybywam do Was z dwunastym rozdziałem! Yeah Buddie :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Miłego czytania! x
PS. Jedna z czytelniczek pytała się mnie, jak nazywa się piosenka która przedtem leciała w tle. Oto tytuł >> Taylor Swift ft. The Civil Wars - Safe & Sound
ROZDZIAŁ ZAWIERA DRASTYCZNE OPISY I BARDZO KRÓCIUTKI OPIS +18. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
{ Perspektywa Nialla }
Oparty dłońmi o blat kuchenny zacząłem intensywnie myśleć. Od wizyty
Liama minął tydzień, a po nim ani śladu. Widzę, że Louis'emu to
na rękę, ale ja mam złe przeczucia. Kiedy wróg nie odzywa się przez
dłuższy czas, na pewno zaatakuje niedługo z nie nacka.. Nie. Niall,
stop. Za dużo oglądasz kryminałów. A może mam racje? A może Liam
czeka na odpowiedni moment, i wtedy zaatakuje? Nie, nie, nie. Naprawdę, za
dużo kryminałów. Z rozmyśleń wyrwał mnie łagodny głos
Louis'ego, i jego ciepłe ręce oplatające moją talię.
- Co ty tak myślisz, Niall? - zapytał mnie cicho. Słyszałem w jego
głosie troskę. Jakby wiedział o czym myślę. Jakby miał dostęp do
moich myśli.
- A, wiesz.. Myślę ogólnie.. O nas, o przyszłości, o..
- Sytuacji z Liamem.. - stwierdził, przerywając mi w połowie zdania
- Louis.. Nie.. Ja N-nie myślę o.. Nim. - zaprzeczyłem, delikatnie
odwracając się o 180 stopni, żeby stanąć przodem do niego, po czym
oparłem się tyłem o blat. - No dobra.. Myślę o tej sytuacji. Nie
myślisz, że to podejrzane? Że Liam nie daje żadnego znaku od...
Tygodnia?
- Boże , Niall.. - westchnął z pogardą - Ty znowu o tym? Ile razy ja Ci
mówiłem, że to głupoty? Liama nie ma i nie będzie już. Rozumiesz? I
błagam, nie rozmawiajmy już o tym..
- Dobrze.. i przepraszam. - podniosłem wzrok na jego twarz.
Już Wam mówiłem, że Louis jest idealną definicją perfekcyjności?
Jego delikatne rysy twarzy, malinowe usta, poliki, która zazwyczaj były
kolory jasnego różu. Jego piękne, lazurowe oczy, które były moim
osobistym morzem, w którym codziennie tonąłem. Wszystko miał idealne,
perfekcyjne, a przede wszystkim... Moje. Wszystko należało do mnie. Kocham w
nim wszystko. Zaczynając od czubka głowy, kończąc na palcach u stóp.
Od jego największej zalety, do najmniejszej wady.
- Lou.. Kocham Cię, wiesz? - odparłem nagle, przybliżając się do niego
tak, że nasze klatki piersiowe się ze sobą stykały. W odpowiedzi
dostałem najpiękniejszy uśmiech na świecie. Wtuliłem się w niego,
oplatając ramionami jego talie, i zaciskając dłonie na jego jasnej
koszulce.
- Też Cię kocham, maluszku mój.
Uwielbiałem, jak mnie tak nazywał. Wtedy czułem się najważniejszy.
Mimo, że nie lubiłem mojego wzrostu, w tej chwili dziękowałem za to
bogu, że jestem od niego niższy.
***
- Loueeeeeh! Idziemy do klubu? - zapytałem, wcześniej wskakując mu na
łóżko, przerywając mu czytanie.
- Źle się czuję, kotek. Idź dzisiaj sam.
- Ale Louuuu. Obiecałeś. - stwierdziłem, robiąc minę smutnego psiaka.
Zawsze jej ulegał.
- No dobra, dobra.. Już się obieram, uparciuchu.
- Już Ci mówiłem, jak bardzo Cię kocham? - zapytałem, uśmiechając
się przy tym szeroko.
- A wiesz, z jakieś milion razy. - odpowiedział, cicho się śmiejąc. -
I nie obrażę się, jak powiesz mi je kolejny milion razy. - ucałował
mój policzek. - i kolejny. - i kolejny całus. - i kolejny.. - i tym razem
musnął moje usta. Chciałem pogłębić pocałunek, ale zanim bym to
zrobił, Louis oderwał się od moich ust, na co ja zareagowałem cichy
jęknięciem niezadowolenia.
- Niall, ty niewyżyty, mały Irlandczyku. Pozwolisz, że teraz przygotuje
się do tego klubu? - zapytał mnie, unosząc jedną brew ku górze,
robiąc delikatny dzióbek i krzyżując ręce na wysokości klatki
piersiowej.
***
Kiedy weszliśmy do klubu, do moich nozdrzy dotarł odór alkoholu i dymu
nikotynowego. Złapawszy dłoń Louis'ego podążyłem ku barze. Tommo
zajął miejsce na krzesełku, po czym zaproponował, żebym usiadł na
jego kolanach. Jak poprosił, tak zrobiłem. Zamówił dla nas po jednym
drinku. Rozejrzałem się po klubie. Moim oczom ukazał się dość
nieprzyjemny dla mnie widok. Liam. Siedział na kanapie niedaleko baru, i
patrzał w naszą stronę. Mocniej ścisnąłem dłoń Louis'ego, co
nie umknęło jego uwadze.
- Niall? Co jest?
Nie musiałem mu odpowiadać, bo od razu skierował wzrok na chłopaka.
- Niall, nie patrz tam. Nie zwracaj na niego uwagi. - odparł Louis,
delikatnie masując moje plecy.
Jedyne co zrobiłem, to gwałtownie wpiłem się w jego ciepłe wargi. To
pomogło mi nie myśleć o Liamie, który zapewne teraz mordował mnie
wzrokiem. Ciepły język mojego chłopaka pieścił moje podniebienie.
Założę się, że gdybyśmy byli teraz sami, Louis posuwałby mnie na tym
barze. Na samą myśl o tym zrobiło mi się gorąco, a w dolnych
częściach ciała poczułem lekko uścisk. Oderwałem się od mojego
chłopaka i poinformowałem go, że idę do toalety. Zszedłem z jego kolan
i podążyłem ku WC. Kiedy już załatwiłem potrzebę, i podszedłem do
umywalki, spojrzałem w lustro i zamarłem. Za mną stał Liam.
Odwróciłem się, i już chciałem coś powiedzieć, kiedy poczułem lekki
ból w okolicy brzucha. Delikatnie się skuliłem, a kiedy ból minął,
spojrzałem na niego. Na jego twarzy widniała wściekłość, a kiedy jego
oczy mogłyby zabijać, pewnie leżałbym już martwy.
- Ty mała, pierdolona, irlandzka kurwo! - krzyknął, łapiąc mnie za
kołnierzyk bluzki. - Pożałujesz, że ze mną zadarłeś.
Wepchnął mnie do jednej z kabin, i przycisnął mnie tak mocno do
ściany, aż miałem wrażenie, że złamie mi tym kręgosłup. Obrócił
mnie do siebie tyłem, po czym zdjął ze mnie spodnie. Zacząłem się
wyrywać, krzyczeć ale to nic nie dało. Nagle poczułem coś w sobie.
Coś, co poruszało się szybko. Już wiedziałem co się działo. Liam
właśnie mnie gwałcił, a ja nie mogłem nic zrobić. Po moich policzkach
spływały hektolitry łez. Bolało. Cholernie bolało. Był to najgorszy
ból na świecie. Kiedy skończył, rzucił mną na drugą ścianę, i
plunął prosto w twarz.
- Jeśli komukolwiek o tym powiesz, pożałujesz.. - wysyczał przez zęby
i wyszedł, przedtem zakładając spodnie.
Ja zostałem w kabinie. Osunąłem się po ścianie, i wybuchłem
niepohamowanym płaczem. W tej chwili czułem się jak dziwka. Jak tania,
brudna dziwka. Mimo, że zostało to zrobione wbrew mojej woli, że Liam
mnie... zgwałcił, czułem jakbym zdradził Louis'ego. Miałem ochotę
w tej chwili umrzeć. Po kilku minutach wstałem, naciągnąłem spodnie,
po czym ogarnąłem się i wyszedłem z łazienki. Postanowiłem nic nie
mówić Louis'emu. On nie może się o tym dowiedzieć. Podszedłem do
niego i oznajmiłem, że źle się czuje, i ze chce wracać. Nie zadawał
pytań. Zgodził się, i po kilkunastu minutach wchodziliśmy już do domu.
Kiedy chciałem iść do swojego pokoju, poczułem jak Louis łapie mnie za
rękę i przyciska mnie do ściany.
- Louis.. Nie.. - wyszeptałem cicho.
- Shhh.. Nic nie mów. - zaczął obdarowywać moja szyje pocałunkami. Ja nadal
miałem przed sobą obraz z toalety w klubie. Przemknąłem powieki, i
pozwoliłem swobodnie spływać łzom po moich policzkach.
- Niall.. Ty, ty płaczesz? - zapytał zaniepokojony Lou - Jezu, Niall..
przepraszam.. Ja nie chciałem Cie skrzywdzić.
- Nie.. Nic nie zrobiłeś.. Nie skrzywdziłeś. Po prostu.. wp-padło mi coś do
oka. - wymyśliłem coś na poczekaniu. - Możemy iść spać?
- Dobrze, miśku.
Zapowiadała się długa, nie przespana noc. Chciałem o wszystkim powiem
Louis'emu. Ale wiedziałem ze to tylko pogorszy wszystko.